niedziela, 2 września 2012

Wyprowadzam się, bo kiedyś byłeś inny!



Pragnienie autodestrukcji jest w Tobie tak silne, a mimo to wciąż tu jesteś i nigdzie się nie wybierasz.

Widzę Cię każdego dnia i zastanawiam się, jak to możliwe, że wciąż jeszcze żyjesz. Przecież nie ma w Tobie już nic, co chciałbyś przekazać innym, ani nie pozostała już w Tobie najmniejsza cząstka jakiejkolwiek wartości, z którą byś się zgadzał.

Już od jakiegoś czasu odczłowieczasz się coraz bardziej. Obserwowałem dzień po dniu, jak w imię “kariery” wyzbywasz się współczucia, czy etyki zagłębiając się coraz bardziej w świat, który chcesz podbić. Świat, gdzie jednymi wartościami jest ROI i KPI odnoszące się do wszystkiego - pracy, rodziny, przyjaźni, znajomości czy nawet hobby. Widziałem jak bardzo doskonalisz się w sztuce nie zbliżania się do ludzi i traktowania ich jedynie jako narzędzia do osiągnięcia krótko i długofalowych celów. Pozbawiając się wszelkich uczuć nauczyłeś się, że osoby w okół Ciebie nie interesuje prawda o Tobie, tylko kilka zachwytów nad ich własną osobą. Kiedyś tłumaczyłeś mi jak bardzo skuteczne jest słuchanie ich potrzeb. Spełniając je zyskujesz więcej niż gdybyś naprawdę z nimi rozmawiał. Tak jak robiłeś to kiedyś.

Widzę jak kompensujesz sobie pustkę w życiu chodząc po klubach i podrywając przypadkowe dziewczyny. Widziałem Cię wielokrotnie w eleganckich lokalach i podrzędnych spelunach, gdzie udowadniałeś sobie, że można powiedzieć im wszystko a wyćwiczony przed lustrem uśmiech oczami otwiera kobiece serce/nogi szybciej niż kilka drinków i złoty zegarek. Podobnie jak w pracy, tak i z tymi dziewczynami postępujesz cynicznie licząc KPI i ROI z każdej spędzanej z nimi chwili. Emocje zostawiasz dla tych, którzy mają na nie czas, a ze swojego życiu wyrzucasz każdego, kto mógłby być wart uczucia.

Pamiętam kiedy to się zaczęło. Odkąd poparzyłeś się zapałkami jakiś czas temu, postanowiłeś unikać ognia za wszelką cenę. Jesteś pewien, że już się więcej nie poparzysz - jednak chciałbym Ci powiedzieć, że niestety nie podgrzejesz również obiadu, ani nie napalisz w kominku w zimowy wieczór. Wiem, jak panicznie boisz się pożaru, ale ogień, jak i emocje - daje ludziom więcej dobra, niż oparzeń. Wiem, że nie ma dla Ciebie już nadziei na zmianę tego stanu, jednak przy każdym naszym spotkaniu staram Ci się przypominać o korzyściach płynących z posiadania kuchenki, kominka i jak wiele wspomnień ludzie zbierają przy ogniskach.

Tak więc patrzę na Ciebie i widzę, jak bardzo się staczasz. Każdego dnia próbuję przekonać Cię do zmiany sposobu życia, do zrobienia czegoś ze sobą, byś w końcu zaczął żyć, a nie tylko egzystować. Jednak każdego dnia widzę, że iskra uczuć i emoci gaśnie w Twoich oczach pozostawiając po sobie coraz większe spustoszenie emocjonalne, wyciskając z Ciebie ostatnie krople empatii i utwardzając jedynie pustą skorupę bezdusznego istnienia.

Widzę Cię każdego poranka w zaparowanym lustrze łazienki i patrzymy sobie głęboko w oczy. Albo mnie w końcu posłuchasz i się zmienisz, albo będę się musiał wyprowadzić - obaj nie damy rady żyć w tym samym ciele...

zdjęcie z omtimes.com