sobota, 14 stycznia 2012

Alternatywni do samego końca!

Bycie alternatywnym i zaprzeczanie oczywistym faktom jest dziś najbardziej pożądaną parą zachowań, jakie młode pokolenie chciałoby posiąść. Prowadzi donikąd, jednak jest trendem, który bardzo trudno będzie przełamać.

Przyglądając się młodym ludziom w okół siebie dostrzegam przerażające zjawisko. Każdy z nich tak bardzo chce zostać zauważony i doceniony, że są w stanie zapędzić się w ślepą uliczkę odmienności. Będą odrzucać oczywiste fakty z otaczającego ich życia, będą chodzić do miejsc, które im się nie podobają, słuchać muzyki, której nie rozumieją i czytać książki, które nic ich nie uczą. Wszystko w jednym celu - możliwości powiedzenia o sobie, że są alternatywni, wyjątkowi i lepsi od mainstreamowego tłumu korpoludków, którymi tak bardzo gardzą... To trend stary jak świat -byli już przecież punkowcy, bikiniarze, kultura rapu. Teraz jednak jest trochę inaczej. Współczesne bycie “anty” musi być modne i dość wygodne, bo kto chciałby się męczyć w swoim buncie.

Na imprezy się nie chodzi, na imprezach się bywa...

Każde zachowanie młodych alternatywnych jest dokładnie przemyślane pod względem wizerunkowym. Wypada chodzić na wybrane imprezy. Obecność tam, to przynależność do pewnego grona - podobnych do siebie, jak 2 krople wody, zbuntowanych i uważających się za lepszych.

Przykładem mogą być miejsca takie, jak niedawno otwarty Syreni Śpiew. Po pierwszych dwóch imprezach rozgorzała burzliwa dyskusja na Facebooku nt. cen i atrakcji jakie klub serwuje. Czytając ponad 170 komentarzy można dojść do 2 wniosków:

- Bycie alternatywnym i zbuntowanym jest wspaniałe gdy można się nim obnosić w prestiżowym dla tych celów miejscu
- jeszcze lepiej jest mieć pieniądze na obnoszenie się swoją alternatywnością

Narzekania na drogie piwo i konieczność opłat za wejście boleśnie obnażało wewnętrzne rozdarcie alternatywnego podejścia. Z jednej strony chcą oni być jak najdalej od komercji (bycie komercyjnym jest równoważne z byciem mainstreamowym = złym), co jest podstawą ideologi odrzucenia i buntu. Z drugiej strony chcą być elitarni, niedostępni dla wszystkich i wyjątkowi - a to kosztuje...

Kto zapłaci za Twój snobizm?

Szkół jest kilka. Można brać kasę od rodziców, jednak od pewnego wieku już nie wypada. Można zostać freelancerem, jednak kreacja jest znacznie trudniejsza od negacji, zaś samozatrudnienie to tak naprawdę praca 24/7, więc nie ma czasu na bywanie. Większość decyduje się na stałe zatrudnienie, czyli bycie mainstreamowym. Bolesna lekcja ekonomii, jakiej doświadczają niestety nie jest w stanie zmienić ich nastawienia. Bycie alternatywnym i wyjątkowym jest przecież snobizmem, którym starają się odróżnić od innych. Chcą tak bardzo być wyjątkowi i nieprzeciętni...

Są ich tysiące. Tak samo zbuntowanych i nastawionych na odrzucanie otaczającej ich rzeczywistości. Chcieliby być wyjątkowi nie zauważając, że zlewają się w jedną masę, na której wyrosła już nie jedna fortuna. Bo marketerzy już dawno spenetrowali tę “niszę”. Kiedy sami alternatywni to zauważą i zrozumieją, będzie już za późno na refleksję. Nastąpi bolesne rozczarowanie, z którego być może już nigdy się nie otrząsną...

1 komentarz: