wtorek, 17 stycznia 2012

Świat kontrolowanego nieszczęścia!

Od dziecka uczeni jesteśmy, że należy być przeciętnym. Czy to źle? Nie! Większość z nas nie poradziłaby sobie z czymkolwiek ponad średnią!



Każdy z nas oglądał niejeden taki filmik:



Jeśli jeszcze nie wrzuciłeś go sobie na walla na Facebooku, to pewnie niedługo to zrobisz. Tylko dzisiaj widziałem go u kilkunastyu znajomych. Każdy z nich ma się za buntownika, który kiedyś rzuci rękawicę w twarz nudnej codzienności i ruszy na podbój świata.

Mam dla Was złą wiadomość - 99% z Was tego nie zrobi. Za bardzo się boicie!

Czego tak dokładnie się obawiacie? Trudno jednoznacznie wskazać główny powód, jednak ośmielę się wymienić kilka najbardziej popularnych:

-  co będzie jak mi się nie uda?
-  co powiedzą rodzice/znajomi?
-  przecież nikt tego wcześniej nie robił, na pewno się nie uda.

Nie mam do Was żalu o takie myślenie. Od dziecka jesteście uczeni, że najlepsze co możecie ze swoim życiem zrobić, to zostanie przeciętnym. “Nie ładnie jest się chwalić”, “rób to co inni, albo będziesz za karę stał w kącie”, “nie popisuj się” - każdy z nas słyszał to tak wiele razy, że zostało to już praktycznie wyryte w naszej świadomości. Obecny system edukacji, stworzony ponad 100 lat temu w celu uczenia przyszłych pracowników ogromnych fabryk wykonywania prostych czynności, wspiera postawy masowe. Każdy przejaw indywidualności jest najczęściej boleśnie tłumiony, a najlepsze oceny mają osoby myślące dokładnie tak samo jak nauczyciele.

Zbiorowa świadomość stworzona przez speców od marketingu również definiuje sukces po skończeniu studiów: kredyt na mieszkanie, samochód zmieniany co 3 lata, dwójka dzieci i wakacje nad morzem. Oto “american dream” w wersji globalnej “cywilizacji zachodu”. Wszelkie odstępstwa od tej reguły traktowane są najczęściej jako dziwactwa i powszechnie “nienormalne”. Bo przecież nie można zawieść oczekiwań rodziców, znajomych, sąsiadów, teściów i bohaterów “M jak Miłość”.

Pojedyncze jednostki, które są w stanie przełamać ten stereotyp i zrobić ze swoim życiem coś innego są traktowane jak bohaterowie, których dokonania chcielibyśmy powielić. Chcielibyśmy się wyrwać i robić rzeczy wielkie, jednak brakuje nam odwagi na ich realizację. Dlaczego? Bo najczęściej nie ma w nas pasji. Nic nas nie interesuje i na niczym więcej nam nie zależy. Umiemy tylko pracować, chodzić w weekend na zakupy (i czasem do kina), jeździć na wycieczki z biura podróży. Wykonywać proste czynności zaplanowane przez kogoś innego, które dają nam poczucie bezpieczeństwa.

“jeśli nie lubisz swojej pracy, to ją rzuć”

Kolejna bzdura powtarzana przez “speców od szczęścia” w życiu. 99% populacji nie umiałaby poradzić sobie w życiu gdyby nie musieli pracować. Potwierdzają to przypadki ludzi, którzy wygrali fortuny w przeróżnych loteriach. Totalnie nie umieli sobie ułożyć potem życia. Nie potrafili odnaleźć się w rzeczywistości, w której nikt nie mówił im co mają robić. Bo już dawno nie pracujemy wyłącznie dla pieniędzy... Chodzimy do pracy, bo większość z nas nie potrafi robić nic innego. Nie potrafimy zorganizować sobie czasu wyznaczanego inaczej niż przez kartę podbijaną w “fabryce” XXI wieku, jakimi są szklane biurowce warszawskiego centrum lub mokotowa. Praca stała się naszą pasją, tak samo jak zakupy. Jeśli nie masz pasji, to jest to ostania chwila, żeby ją w sobie znaleźć.

“pewnego dnia będę”

Tadeusz Huk powiedział to w “Poranku Kojota” (90 sekunda start):



Każdy z nas fantazjuje nt “pewnego dnia będę”. Jednak najgorsze co może spotkać większość, to spełnienie się tych fantazji. Nie radzimy sobie w sytuacji, gdy pozbawieni pasji spełniamy już wszystkie narzucone nam marzenia. Gdy już mamy dzieci, mieszkanie na kredyt i samochód, to zaczynają się problemy. Pojawia się depresja i żal, bo przecież nic nam już w życiu do osiągnięcia nie zostało. Rozpadają się małżeństwa ludzi, których do tej pory łączyło jedynie upodobanie do tego samego rodzaju przeciętności. Pozostaje jedynie wspólne oglądnie telewizji i trwanie w maraźmie prozy życia.

Dlatego każdego dnia wstawaj rano i zadawaj sobie najważniejsze pytanie na świecie: “czy jest coś, co chciałbym robić codziennie, od dzisiaj do końca życia i każdego dnia dawałoby mi to radość?” Jeśli nie, to znaczy, że za mało szukasz. Zacznij szukać więcej, bo życie jest krótkie, tak samo, jak krótkie bywają kryzysy ekonomiczne. A jak skończy się ten i znów będzie łatwo o kredyt - możesz obudzić się pewnego dnia i stwierdzić, że nie ma po co dalej żyć...

2 komentarze:

  1. Nie wrzuciłam tego na swojego walla i nie wrzucę. Lubię swoje obecne życie, jasne, czasami marudzę jak mam zły dzień ale nie zamieniłabym się obecnie z nikim. Mam też swoje plany, marzenia, o których mogę powiedzieć "kiedyś!", bo, imo, na wszystko przyjdzie czas. Jest tyle rzeczy, które chcę zrobić, więc po kolei. Póki co kilka decyzji podjęłam "z dnia na dzień", tak też znalazłam się najpierw w Szkocji, w Danii, potem wyprowadziłam się z domu, zmieniłam pracę, uczelnię, wszystko. Nie znałam praktycznie nikogo w tych miejscach, nie bałam sie, wręcz przeciwnie :) Ta niewiadoma mnie nakręcała.

    Nie uważam, że chwalenie się jest czymś złym. Wręcz przeciwnie. Nawet ostatnio usłyszałam kilka razy od znajomych na wesoło 'i co się chwalisz?'. Jak to co, bo lubię :)

    Ludzie posiadający kredyt, dwójkę dzieci i samochód wpadają w depresję z prostego powodu jak dla mnie. Bo oni tego tak naprawdę do końca nie chcieli. Małżeństwo, zakładanie rodziny..w większości przypadków jest to "Wymóg" najbliższych, presja otoczenia, presja wewnętrzna "a bo wszyscy już mają". Co z tego, że mają? Nie chcę mieć rodziny jeszcze długi czas, więc jej nie będę miała, za dużo rzeczy do zrobienia, za dużo rzeczy, które wymagają spontaniczności, decyzji z dnia na dzień. Nie chcę być ograniczana niczym. I nikim.
    Wiem, że poradzę sobie zawsze i wszędzie. Taka już jestem. Ale wiem, że nigdy nie pozwolę doprowadzić do spełnienia mojego największego marzenia :) To ono mnie napędza do wszystkiego i daje kopa energii :) W sumie nie będę musiała, bo ono jest nieosiągalne. Ale mnie zawsze najbardziej bawi i motywuje dążenie do celu niż jego osiąganie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Zastanawiam się tak z lekka dygresyjnie czy musimy sie aż tak wyróżniać by mieć fajne zycie, spełnione, ambitne, gdzie jest na dobrze, spełniamy swoje marzenia (choć nie wszystkie), realizujemy pasje?
    Czemu jest tylko przeciętna nuda bez odwagi oraz ekscentrycznem godne podziwu i troche zazdrości szalone zycie pelne pasji i wyróżniania się posrod tłumu? Gdzie ten srodek ktory z jednej strony łączy w sobie rutyne - bo nie widze sposobu na to by w jakis spsob nie miec jej w zyciu, z drugiej pozwala sie spelniac i relizowac bez pozowania na sciane sponsorskiej czy figurowaniu na liscie forbs'a czy na okladce People.
    No chyba, ze wszystko poza ąkłością, miałością i odbębnianiem kolejnych punktów życia (studia, malezenstwo, kredyt, dzieci, etc) jest już wyroznieniem sie..? To wtedy przyznam nawet mnie trudno jednoznacznie powiedziec czemu tak wielu ludzi sie nie podejmuje chocby najmniejszej zmiany swojego zycia na blizsze swoim oczekiwaniom..

    OdpowiedzUsuń