środa, 7 listopada 2012

Znajome twarze



Chcesz się nauczyć marketingu? Wyrzuć Kotlera, idź do Go-Go!

Marketing to sprzedawanie marzeń. To obiecywanie ludziom, że są tylko o jeden krok od bycia obiektem westchnień milionów takich samych głupków jak my. Kup Macbooka i myśl inaczej, zjedz nasz jogurt i zostań królową balu, użyj nowego tuszu do rzęs i znajdź mężczyznę doskonałego, uruchom wiertarkę udarową i zdobądź uznanie teściowej.

Książek o marketingu jest wiele - jedne ciężkie od wiedzy i toporne w treści. Inne, bardziej w amerykańskim stylu, to lekkie i przyjemne poradniki typu “jak sprzedaż długopis ojcu za miesięczną emeryturę” i “Jak zaliczyć sąsiadkę po drodze do warzywniaka”. Wszystkie mają z założenia nauczyć Cię marketingu. Chcesz poznać prawdę? Wyrzuć je wszystkie!

Prawdziwą lekcję marketingu dostaniesz w 10 minut za jedyne 500 złotych w dowolnym klubie go-go w Twojej okolicy. 5 piosenek, na które dasz się naciągnąć jak jeleń, nauczą Cię więcej niż 5 lat studiów na SGH. Wiesz dlaczego? Bo te dziewczyny naprawdę sprzedają marzenie. Jeśli jeszcze tego nie rozumiesz, to znaczy, że potrzebujesz kolejne 500 złotych i 10 minut. Po tym czasie, albo załapiesz o co chodzi, albo skończą Ci się pieniądze na karcie i będziesz musiał przyjść na kolejny “semestr” zajęć.

Research zaczynają od rozmowy, by wybadać Twoje potrzeby, marzenia, ukryte fascynacje. Potem już przychodzi czas na obietnice, których jesteś spragniony. Jeden, drugi, trzeci taniec i już wiesz, że jesteś wyjątkowy, że naprawdę jej się podobasz i zostało naprawdę niewiele do tego, by najpiękniejsza dziewczyna w okolicy oddała Ci się na zawsze. Jedyne, co musisz zrobić to zamówić jeszcze jeden taniec i będzie naprawdę dobrze...

Wiele osób może powiedzieć, że to nie o nich. Że przecież nie chodzą do go-go i nie dają się złapać na te sztuczki. Taka sama liczba osób, z pełnym przekonaniem, powie, że reklama w telewizji na nich nie działa...

Jednak wystarczy przejść się w weekend do modnego klubu w Warszawie, by zobaczyć dokładnie ten sam schemat. Tańczą na parkiecie, piją drinki z koleżankami, szukają oczami ofiary. Robią to co tydzień (albo i częściej) polując na kolejnych spragnionych adoratorów. Przez cały wieczór będą sprzedawały im marzenie o upojnej nocy razem jednocześnie naciągając na drinki i uśmiechając się zalotnie za każdym razem gdy dostaną nowego. Bo przyszły tu właśnie w tym celu, rachunek dostaniesz na barze...

Chodząc regularnie do klubu nauczysz się je rozpoznawać. Te same znajome twarze, w tych samych rejonach parkietu. Podzieliły pomiędzy siebie teren, by nie wchodzić sobie w drogę. Widzę, jak umiejętnie posługują się marketingiem bezpośrednim, sprzedażowym (bundle - dziś jestem z koleżanką) i jak wiele można się od nich nauczyć. Bo te najlepsze już dawno powinny wykładać na uczelniach. Jak kiedyś będę szukał PRówki albo marketingowca to właśnie w klubie. Mam tylko nadzieję, że nie naciągnie mnie na drinki i nie ucieknie po pierwszym dniu w pracy...



zdjęcie ze strony http://www.krakowtraveltours.com/